poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Gratka z Biedronki vol. 2


Moje kolejne zdobycze z Biedronki.
Pianka i Filc (12 i 10 arkuszy za 5.99zł) przydadzą się pewnie do tworzenia pomocy montessoriańskich  (jak np. tu).
Z mazaków do rozpylania i farbek w pędzlu (po 6.99 zł) od razu zrobiliśmy użytek.
Co prawda made in china, ale są niemal bezzapachowe, więc mam nadzieję, że nie są toksyczne.
Farby są gęste, mają ładne nasycone kolory, dobrze się je wyciska. Myślę, że fajnie będzie wziąć je w plener. Końcówkę z pędzelkiem można odkręcić, jest szansa, że jeśli się skończy farba będzie można te tubki uzupełnić. Te same nadzieje żywię w stosunku do flamastów (że będzie można zastąpić je innymi), bo niestety wydaje mi się, że szybko się wypiszą, a są bardzo fajne. Nie rozpyla się ich dmuchając ustami, a pompując rączką za pomocą takiego patentu przypominającego gruszkę do wyciągania kataru. Dobry trening dla rączek.
Róży oczywiście wszystko bardzo się spodobało, ale ku mojemu zaskoczeniu i Tolo się wciągnął. Szczególną przyjemność sprawiło mu działanie z mazakami.


do zestawu mazaków dołączone są również szablony


Tolo był bardzo usatysfakcjonowany efektem

abstrakcja Róży



sobota, 9 sierpnia 2014

Muminkowa Bajeczka

W domu moich Rodziców mieszkają takie miłe stworki, które świętowały dziś setne urodziny tej, która powołała je do istnienia.


"Dawno temu był sobie Muminek, który się całkiem cieszył.
A potem nie było Muminka, bo z Włóczykijem poszedł do domu.
Dawno temu był sobie nieprawdziwy człowiek, który nazywał się cukierek,
 a potem Olbrzym Stefan zjadł tego.
I co Stefan? Śmieszna bajka?"

  -Róża Tołłoczko




Muminek Róży i słowa bajki dla Stefana, które pośpiesznie notowałam na czymkolwiek (mam nadzieję, że moja Mama się nie obrazi za zapisanie jej koperty z rachunkiem:)

Dodaj napis

piątek, 8 sierpnia 2014

Gratka z Biedronki

Chciałabym Was wysłać do Biedronki, bo sama się ucieszyłam z tego, co tam dziś zobaczyłam.
Kupiłam pastele olejne Pentela (za 10zł) i dużo kolorowych kartek w blokach rysunkowych i technicznych (jeden blok za 1,40 zł:). Z tego, co widziałam w gazetce reklamowej, w najbliższym czasie, co kilka dni, w sklepach będą się pojawiały rożne fajne artykuły plastyczne.
Róży bardzo przyjemnie się rysowało tymi pastelami. Wyżywała się artystycznie w domu, na balkonie i w plenerze. Stefan też stworzył kilka dzieł. Tolo narysował jedyne herb krzyżacki gratisowym cienkopisem.
Tak o. Poniżej kilka zdjęć.
(to nie jest wpis sponsorowany:)
wróżka (ze skrzydełkami)

burza

baletnice na lodzie (są białe, więc kiepsko je widać)










wtorek, 5 sierpnia 2014

zupa z pokrzyw


Tę zupę robiliśmy już chyba ze dwa tygodnie temu.
Ostatnio nie jestem na bieżąco z moimi wpisami, bo bardzo rzadko mam dostęp do komputera na którego potrafię zgrać zdjęcia.
Tak jak w opisie, na powyższym zdjęciu, zupę należy robić z młodych listków pokrzywy, dlatego Linnea (którą już przedstawiałam tutu) proponowała ten przepis w maju. Z tego, co wyczytałam w innych źródłach, takie starsze liście (dostępne w naturze obecnie) są łykowate. My mieliśmy młode pokrzywy lipcowe, które nam niespodziewanie wyrosły w naszych ziołowych ogródkach balkonowych. Jednak nic straconego, podobno wystarczy podciąć gąszcz pokrzyw, aby po kilku dniach odrosły nowe liście. Poza niewątpliwą atrakcją jedzenia zupy z parzącej rośliny, przy której szykowaniu wydzielało się dużo adrenaliny, warto jej też spróbować ze względu na walory smakowe i oczywiście odżywcze. Pokrzywy są bowiem bogatym źródłem witamin i minerałów.
Nasza zupa była inspirowana przepisem Linnei, ale nieco zmieniliśmy recepturę.

Najpierw wspólnymi siłami zerwaliśmy listki, starając się nie poparzyć rąk, a jeśli nam się nie udawało, pocieszaliśmy się, że to samo zdrowie. Byliśmy bardzo dzielni:


 Następnie zabraliśmy się za obieranie włoszczyzny (bo jak tu się posiłkować kostką rosołową, skoro świeże warzywa są już na wyciągnięciu ręki):













Potem oczywiście kroiliśmy (każdy jak potrafi):




 Umyliśmy pokrzywę:




i ziarenka amarantusa (można pominąć ten składnik, albo użyć dowolnej kaszy np.jaglanej):





 Dzieci pokroily liście sparzone wrzątkiem:


 Tolo na wszelki wypadek używał dwóch noży:



Pokrojone warzywa podsmażyłam na maśle klarowanym i zalałam wrzątkiem. Dodałam ziarno amarantusa, pokrojone pokrzywy i posoliłam do smaku. Gotowałam do miękkości:










 Voila!
 Zupa gotowa!



Ilość wyszła nam oczywiście symboliczna, nie najedliśmy się. Róży i mi zupa bardzo smakowała...reszta...hmm miała mieszane uczucia...
W każdym razie trzeba było gotować szybko drugie danie, a skoro miałam tak wspaniałych pomocników pod ręką poprosiłam ich jeszcze o pomoc przy fasolce szparagowej:


A to nie koniec!
Udało nam się przyrządzić jeszcze napój, który smakował już wszystkim, lemoniadę pokrzywowo-miętową:
















 Ponieważ Róży się nieco chlusnęło soku z cytryny dosłodziliśmy napój miodem:

Ponieważ dosładzaliśmy lemoniadę miodem nie obyło się bez degustacji tegoż składnika:


Polecamy pokrzywy!