Jesień przyszła wczoraj z przytupem.
Było zimno, mokro i wietrznie.
Z okazji jej nadejścia zrobiliśmy sobie lekcję a la Montessori (nauka o kosmosie jest jeszcze przede mną na moim comiesięcznym kursie, więc zdałam się na to, co gdzieś, kiedyś widziałam i co mi w domu wpadło w ręce:).
Poprzedniego dnia wycięłam białą strzałkę (z pianki eva), ćwiartki koła w czterech kolorach (z filcu) i przygotowałam podpisy z odpowiadającymi im porami roku.
Rozmawiając, co nam przypomina każdy kolor ułożyliśmy koło i dopasowaliśmy nazwy.
Tolo oznaczył strzałką jesień...ale Róża postanowiła go poprawić...
w pierwszej chwili myślałam, że ustawi na lato, ale na szczęście ugryzłam się w język i nie zaczęłam jej korygować, bo...
Rózia postanowiła wskazać, że jesień się dopiero zaczyna:)
Następnie dzieci dopasowywały ilustracje drzew (albo ich fragmentów), fotografowanych w różnych porach roku. Niestety nie mam kolorowej drukarki i laminatora, więc nie są to profesjonalne karty, ale szczęśliwie znalazłam jakiekolwiek zdjęcia w jedynej gazecie w naszym domu, starym magazynie fotograficznym mojego Męża (wybaczył mi tę niecną samowolkę).
Porozmawialiśmy sobie chwilę o jesiennych owocach (tu uśmiech w stronę M. od której dostaliśmy pyszne jabłka:).
Na koniec spontanicznie przynosiliśmy przedmioty z otoczenia, które się nam kojarzyły z poszczególnymi porami roku...
cold pack:) |
Na spacerze obserwowaliśmy jesienne zmiany w przyrodzie, zbieraliśmy liście i kwiatki.
Róża sama wyprzedziła moje plany i ćwiczyła małą motorykę nawlekając liście na patyczek.
Po powrocie jeszcze sobie pomalowaliśmy (kropkowaliśmy liście patyczkami kosmetycznymi na przygotowanych wcześniej kartkach z narysowanym pniem drzewa i gałązkami). Stefan też i podobało mu się, chociaż nie omieszkał skosztować odrobiny farby.
I jeszcze na koniec nawlekanie liści na "druciki kreatywne"(wyciory do fajek).
jesienna bransoletka od Tola:) |
0 komentarze:
Prześlij komentarz