czwartek, 30 października 2014

Przygody z książką odc.3: skarby

Dziś jest termin na publikację postu w ramach akcji "Przygody z książką", a ja do wieczora nie miałam nic do opisania (jeśli chodzi o wpis z cyklu "Dziecko na warsztat", to mam już niestety opóźnienie kilkudniowe...).
Rano Rózia wyszła z następującą propozycją: "słuchajcie, zrobimy dziś zimową imprezkę! bo bardzo się stęskniliśmy za zimą". Pomyślałam sobie, że super pomysł, już zaczęłam się zastanawiać nad odpowiednią książką, żeby wpleść w temat i cieszyłam się, że będę miała o czym pisać! Gdy skończyłam ogarniać po śniadaniu, zgłosiłam Róży swoją gotowość do zabawy... niestety Ziutka zmieniła już plany i szykowała dla mnie przedstawienie o opiece nad noworodkiem (odgrywała swoją kochaną cioteczkę, świeżo upieczoną Mamę). Po występie Róży, Tolo dał pokaz "rodeła" (wczoraj oglądali przyrodniczy film o koniach) i odegrał ze Stefanem Bitwę pod Grunwaldem. Potem graliśmy w planszówki. Obiad, spacer, zabawa, kolacja i nic.
Po kąpieli Tolo i Róża poszli do łóżek przebierać się w piżamy. Poprosiłam ich, żeby wybrali książki do czytania przed snem. No i proszę, gdy przyszłam do ich pokoju, zastałam Różę gotową to fotografowania, hehe:


Leżała sobie w swoim letnim kapeluszu przeglądając książkę w klimacie bardzo wakacyjnym.
Książka autorstwa Leny Anderson (jej piękne ilustracje są Wam może już znane z "Roku z Linneą". Linnea pojawiała się u nas kilka razy).
Stina spędza wakacje u dziadka na wyspie. Uwielbia zbierać skarby. Skarbami są dla niej muszelki, piórka, kamyki, patyki i wszystko, to co może wyrzucić morze. Podczas sztormowej przygody opisanej w pierwszej z dwóch przygód w książce, znalazła idealną skrzynkę na ułożenie swoich znalezisk.





W drugim opowiadaniu Stina odwiedza razem z dziadkiem jego przyjaciela, Axela. Jest to wzruszająca historia o tym, jak ta mała dziewczynka potrafi umilić dzień pewnego nieznajomego. Nie ocenia go, jak dorośli, że chory, że to pewnie depresja dwubiegunowa, że ble i co to w ogóle jest, żeby narażać dzieci na widok smutnych ludzi. Ona po prostu jest z nim razem z dziadkiem w dniu jego imienin. Jedzą razem kanapki z miodem, wysłuchując opowieści Axela, mimo tego, że brzmią bardzo nieprawdopodobnie. Jest to jedna z tych książek dziecięcych, która niesie też wiele ważnych treści dorosłym.



Róża, podobnie, jak Stina, zawsze sobie przyniesie coś ze spaceru. Listek, ostatnią jesienną stokrotkę, którą włoży do tyci wazoniku, który niedawno dostałyśmy od mojej przyjaciółki. W kieszeni kurtki ma dwa krzemienie na wypadek, gdyby trzeba było rozpalić ognisko, żeby się ogrzać.
W domu ma swój własny mały kącik w którym lubi porządkować swoje skarby.
Chciałam zrobić zdjęcia temu miejscu, ale Róża postanowiła mnie wyręczyć.
Poniżej fotografie jej autorstwa:


Sukienka czerwonego kapturka i różowa cekiniasta -skarby, sama wymyśliła metodę ich wieszania.

przytulanki

Ukochana lalka, Józio, zawsze śpi w swoim łożeczku obok Rózi

tu jest tajna torebka skrywająca własnoręcznie wykonaną brasoletkę i różdżkę, oraz wszystkie różowe i bladofioletowe klocki duplo(jest ich chyba z 5:)

"światełka są piękne"

"moje łóżko"

tarcza z własnym herbem

rysunek, który dostała od pewnej pięknej i miłej Panny Młodej

jedna z ulubionych bluzek do spania (nie złapał się napis: "uśmiechnięta pantera wszystkie drzwi otwiera")

ukochana kołderka




wpis w ramach akcji międzyblogowej "Przygody z książką":



tutaj jest lista innych blogów biorących udział w projekcie, zachęcam do przeglądania:)

środa, 22 października 2014

Podróże palcem po mapie: w największym kraju świata

Kolejna nasza #podróż  palcem po mapie w doborowym towarzystwie naszych Przyjaciół z sąsiedztwa (tym razem poszerzonym jeszcze o ich kuzynostwo) odbyła się dwa tygodnie temu.
Bardzo wyczekana po wakacyjnej przerwie.
W wyniku losowania padło na Rosję.
Kraj dosyć kontrowersyjny w obecnej sytuacji politycznej. Tolo bardzo się przejął konfliktem Rosji z Ukrainą. Wieczorem przed spotkaniem nie mógł zasnąć, bo obmyślał, jak by można uratować Ukrainę...
Ale mimo tego, jest to miejsce piękne i ciekawe, a nasza wyprawa była bardzo udana.
Zobaczcie sami:




wymiana waluty w kantorze

dzieci rozpoznają (bądź poznają) flagę

jako środek transportu dzieci wybrały statek



 
na obiad przyrządziliśmy sobie mini kulebiaki z nadzieniem z kapusty z grzybami i jajkiem, albo z alternatywną wersją, z dahlem z soczewicy.

Po obiedzie, gdy nabraliśmy sił, postanowiliśmy wybrać się w siedmiodniową podróż w poprzek Rosji, oczywiście koleją transsyberyjską:

kupowanie biletów

Nasz pociąg. Pierwsza, druga i trzecia klasa.
Nim wsiedliśmy do pociągu, Teresa pomogła nam, przy użyciu złotych perełek, wyobrazić sobie, jak długą trasę będziemy pokonywać, 9259 km!



Przygotowaliśmy też doświadczenie.
Do jednego słoika wrzuciliśmy kostki lodu, a do drugiego lód z solą:



Wsiedliśmy do pociągu:

"bileciki do kontroli"


Podróż koleją transsyberyjską jest podobno bardzo rozrywkowa, pasażerowie lubią się integrować. U nas też tak było. Czas upłynął nam bardzo szybko i miło, podziwialiśmy widoki za oknem, śpiewaliśmy:


Gdy dotarliśmy na Syberię, musieliśmy się oczywiście bardzo ciepło ubrać. Podczas przebierania dzieci straciły czujność i .....


zaatakował je groźny tygrys syberyjski!



Na szczęście potem okazało się, że to był jedynie przebieraniec. Taka atrakcja turystyczna. Niektórzy z nas zrobili z nim sobie pamiątkowe zdjęcie.

A teraz wracamy do doświadczenia. Ciekawostka. Nigdy nie jest za późno dowiedzieć się, że sól rozpuszczając lód, obniża temperaturę o około 10 stopni! wow!


Bardzo zmarzliśmy, przed drogą powrotną napiliśmy się tradycyjnego czaju z konfiturą malinową:


i kwasu chlebowego:



Każde z dzieci wybrało się jeszcze na krótką przejażdżkę rakietą w kosmos:


Poznaliśmy trochę szaloną legendę o Matrioszce (stąd)

tylko Róża się skusiła na matrioszkowe kolorowanki:)

Na koniec wyprawy podziwialiśmy jeszcze rosyjski balet, fragmenty z ukochanego Dziadka Do Orzechów i Jeziora Łabędziego Czajkowskiego:




Koniec.

czwartek, 16 października 2014

Przygody z książką odc.2: herby rycerskie

Dziś cały dzień siedzieliśmy jak na szpilkach...
Moja siostra rodziła!
Moja młodsza siostrzyczka!
Pomimo amoku w którym byłam niewątpliwie do wieczora, kiedy wreszcie przyszła wiadomość o cudzie narodzin mojego Siostrzeńca, spędziliśmy bardzo miło ten dzień wypełniony troską, oczekiwaniem, współodczuwaniem.
Rano dzieci miały wypas, bo obejrzały, aż dwa długie filmy, "Kopciuszka" i "Miecz w Kamieniu". Po południu ja miałam wypas, bo mój Mąż skoczył do pobliskiego barku po obiad. Nie wyszliśmy na spacer, bo starałam się być w stałej gotowości do ewentualnej odsieczy, czy nie wiadomo czego. Tak więc robiłam różne dziwne rzeczy, trochę nas pakowałam (bo może powinniśmy natychmiast się przenieść bliżej akcji), szorowałam zlew, stałam w kuchni i łapałam zawieszkę wspominając porody moich dzieci, biegałam po domu w panice odpędzając złe myśli i modląc się, żeby wszystko było dobrze i jeszcze telefony do Rodziny, kto co wie, co się dzieje itp.
Nie sądziłam, że ten wpis powstanie. Miałam dziś coś kombinować na ostatnią chwilę, bo w ostatnim tygodniu zupełnie nie miałam na to czasu i natchnienia, i jeszcze aparatu, bo porzuciłam go w weekend i jeszcze nie odzyskałam. Ale wieczorem, gdy moje emocje sięgały zenitu, co się oczywiście dało odczuć i w zachowaniu Dzieci, postanowiłam, że sobie przysiądziemy dla relaksu z książkami. Nie myślałam o przygodach, sięgnęłam po pierwszą lepszą lekturę zahaczającą o temat narodzin, wzięłam telefon, żeby robić zdjęcia, a przygoda sama nas dopadła.
Przeczytałam jedno opowiadanie z poniższej książki, ale akurat dzisiaj Tappi nam nie przypasował, może będzie o nim innym razem.


Każdy sobie coś przeglądał:


Ale, to co zafascynowało Tola i Różę najbardziej, to herby z książki o zamkach (na zdjęciu nie widać wyraźnie, jeden ma namalowany kwiat róży:).
Rozmawialiśmy sobie, które nam się podobają, a Tolo wyraził chęć stworzenia własnego herbu.








Herby Króla Anatola Pasiastego i Walecznej Królowej Róży szybko przemieniły się w tarcze (za sprawą papierowej taśmy klejącej i tzw.drucików kreatywnych):








Odbył się więc turniej rycerski:


Błędny Rycerz Stefanito również musiał się pojawić na polu bitwy:


 i nawet coś tam sobie tworzył w zamkowej kuźni:


Te kolorowe taśmy były pierwszy raz w rękach Dzieci. Ponieważ są papierowe, świetnie sobie sami radzili z odklejaniem początku, cięciem nożyczkami i przyklejaniem tego, co chcieli i jak chcieli (3 rolki kupiłam w Tigerze za ok.10 zł).
Po walce jeszcze ozdobili swoje miecze:




Posąg Walecznych Zwycięzców
Niezwykle cenna książka pożyczona od Przyjaciela Tola, Leona:
"Księga Zamków", autor: Lesley Sims. ilustracje: Dominic Groebner, Sally Holmes, Inklink-Firenze i Sergio, tłumaczenie: Grzegorz Siwek,  Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2004